Chyba przyszedł czas na podsumowanie mojego 14 dniowego pobytu w Chorwacji, drugiego w tym roku. Jestem już kilka dni w domu, walizka rozpakowana, mogę zabrać się za porządkowanie całego materiału, który zebrałam. Tysiące zdjęć, filmy, wspomnienia, będzie co robić przez kilka najbliższych tygodni!
Jaki był ten pobyt?
Po pierwsze, jestem szczęśliwa, że pomimo tego wszystkiego złego, co dzieje się teraz na świecie mój wyjazd doszedł do skutku. Dwie zaplanowane wcześniej podróże (Ukraina i Grecja) niestety się nie odbyły. Wynika z tego, że Chorwacja mnie po prostu nie zawiodła i musiałam tam się znaleźć!
Po drugie zobaczyłam i przeżyłam mnóstwo rzeczy po raz pierwszy w życiu. Prywatnie, jest to dla mnie ważne, bo pokonałam swój strach, swoje słabości, przekonałam się, że rzeczy, które uważałam, że są niewykonalne okazały się wykonalne przeze mnie! Wyniosłam więc lekcję, że warto próbować, warto przełamywać swoje bariery, warto podjąć wyzwanie, no i nie mówić, że się czegoś boi lub nie lubi, jak się tego nie spróbuje!
Nowością dla mnie była Šolta, przepiękna zielona wyspa, pełna urokliwych zatoczek i klimatycznych miejscowości, w których można poczuć magię prawdziwej Chorwacji. Miałam szczęście odkryć wyspę z Katariną, Chorwatką, która mieszka na wyspie i jest w niej po prostu zakochana. Pokazała mi prawdziwe perełki, które wcale nie są takie łatwe do odkrycia dla turysty! Kilka dni spędzonych na wyspie dało mi wytchnienie, relaks, a także spojrzenie na Chorwację z nieco innej strony. No i przekonałam się, że w tej wyspie jest magia, o której mówiło mi wcześniej wielu znajomych Chorwatów. Mam nadzieję, że przyjdzie taki moment, że i Wy odkryjecie na Šolcie swoje miejsce na ziemi, bowiem wkrótce pojawią się w ofercie CroDea.pl apartamenty w tym regionie.
Na Šolcie odwiedziłam również zakład Olynthia i tam poznałam producenta oliwy z oliwek właściciela p. Frane Kastelanac , który oprócz wspaniałych produktów oferuje również turystom możliwość poznania procesu produkcji oliwy, a także degustacji różnego rodzaju oliwy (tradycyjne i smakowe). O tym napiszę w osobnym poście.
Zapraszam do galerii zdjęć z wyspy Šolta.
Druga część pobytu to wizyta na Riwierze Makarskiej. Jest to jeden z moich ulubionych regionów w Chorwacji. Tu spędziłam część swojego letniego pobytu (Mimice), więc z chęcią wróciłam tu jesienią. Tym razem zamieszkałam w 300 letnim kamiennym domu w Baška Voda (najstarszy dom w tej miejscowości!). Baška Voda była dobrą bazą wypadową do sąsiednich atrakcji. Tym razem udało mi się przespacerować po szklanym tarasie Skywalk w Parku Przyrody Biokovo, a do punktu widokowego, położonego na wysokości 1228 m n.p.p. na przełęczy Ravna Vlaška dojechałam motocyklem (jako pasażer, oczywiście). Możecie sobie wyobrazić moc adrenaliny, jaka towarzyszyła mi tego dnia!
Przejechałam również starą drogą prowadzącą z Mimic do Omiša. Droga miejscami była szutrowa, ale widoki z góry na Mimice i sąsiednie miejscowości były zachwycające. Przez tyle lat jeździłam do Mimic i nigdy nie wjechałam na górę. Ciekawostą jest fakt, że znajduje się tam, na starej drodze niecodzienna galeria Via Artistica położona na wysokości ok. 350 m n.p.m. W przepięknej scenerii usytuowane są rzeźby artystów z różnych części świata, którzy przyjechali do Mimic, żeby przelać swoje emocje na kamień i metal i pozostawić po sobie trwały ślad.
Odkryłam również magiczne miejsce – starą wioskę Mimice, w której życie tętniło już w XVI w., W chwili obecnej zostało już tylko kilka domów. W to miejsce zabrał mnie jeden z mieszkańców tego miejsca – Mate, który mając 2 lata jeszcze tam mieszkał. Po ponad 50 latach stara wioska jest już bardzo zniszczona, ale Mate, ostatni jej mieszkaniec, ma marzenia, aby dać temu miejscu drugie życie i wyremontować dom swoich rodziców. Mocno mu kibicuję, choć plan jest bardzo kosztowny i czasochłonny, ale wiem, jak ważne jest to niego oraz rdzennych mieszkańców Mimic.
Ostatnia część pobytu to krótki pobyt w Splicie, w mieście, które turyści lubią zarówno w dzień jak i w nocy. Spacery po mieści o różnych porach dnia to naprawdę coś niezwykłego, szczególnie poza sezonem, kiedy na ulicach jest dosyć pusto i można skupić się na detalach architektonicznych. Przy okazji pobytu w Splicie pojechałam do Sinj, gdzie po raz drugi miałam możliwość podziwiania Chorwacji z lotu ptaka. Dzięki uprzejmości Toniego, mojego znajomego z aeroklubu z Sinj zobaczyłam z góry okolice Sinj i jezioro Peručko (drugie pod względem wielkości sztuczne jezioro w Chorwacji) oraz małe jeziorko w kształcie serca, a także odbyłam lot widokowy nad Adriatykiem (Omiš, wyspa Brač, wyspa Šolta, wyspy Drvenik Veliki i Mali, Riwiera Šibenik). Widoki przepiękne!
Jesienna Chorwacja jest inna, niż ta w środku sezonu. Życie płynie już wolniej, Chorwaci powoli kończą pracę w turystyce. We wrześniu zaczynają się zbiory winogron i rusza produkcja wina. Kobiety natomiast robią przetwory domowe – dżemy ze śliwek, ajwar, paprykę marynowaną.
Październik i listopad to miesiące związane z kolei ze zbiorami oliwek i produkcją oliwy. Pracy jest ciągle bardzo dużo. Ale zawsze Chorwaci znajdą czas na kawę z przyjaciółmi. Kawiarnie są tam zwykle pełne i to nie tylko wieczorem, ale już od godz. 7-8.00 są pierwsi miłośnicy małej czarnej. Choć jak wielu mówi, tu nie tylko chodzi o kawę, kawa to tylko dodatek, to pewien rytuał, okazja spotkania znajomych i nawiązania nowych znajomości. To okazja do normalnej, codziennej rozmowy między ludźmi, która niestety co raz częściej wyparta jest czatami online na własnych telefonach. Bardzo lubię ten zwyczaj w Chorwacji i żałuję, że tu w Polsce wygląda to nieco inaczej.
Odwiedziłam również jesienny bazar w Splicie. Oczywiście nie omieszkałam kupić dojrzewających domowych cytryn, mandarynek, słodkiego winogronu. Stoły uginały się od jabłek, śliwek, papryki, bakłażanów, sałat, blitwy, dyń. Pięknie, pysznie i kolorowo.
Ważnym aspektem każdego wyjazdu jest pogoda. Oczywiście każdy z nas chce, aby na wyjeździe pogoda była idealna. Ja byłam pewna, że tak jak zwykle, kiedy byłam w Chorwacji we wrześniu będzie pięknie, słonecznie i upalnie. Niestety w tym roku pogoda była dość niestabilna, często padało, w nocy były burze, były również wichury, które z morza czyniły cuda. Trochę mi ta niepewność co do aury przeszkadzała, bowiem pojechałam do Chorwacji przede wszystkim w celach służbowych, więc wiadomo, że w przypadku fotografii powiedzmy “reklamowej” słońce i błękit jest mile widziany. Niestety musiałam często wstrzelić się w okno pogodowe, a nie było to łatwe, kiedy ciągle byłam w trasie i nie zawsze mogłam wrócić w to samo miejsce. No ale jeśli ktoś jedzie na typowy wypoczynek to na prawdę jest to niezwykle interesujące, żeby zobaczyć Chorwację w różnych odcieniach nieba, tą zachmurzoną, deszczową, ze wzburzonym morzem i spektakularnymi błyskawicami. W końcu Chorwacja to nie tylko błękit nieba, słońce i bonaca (czyli morze gładkie jak tafla lustra).
To jest tylko pigułka tego, co widziałam i co przeżyłam podczas tego wyjazdu. Zapewne powstanie kilka tematycznych postów, bo chciałabym min. pokazać Wam moje spojrzenie (również to fotograficzne) na wyspę Šolta, bo warto poznać ją bliżej. Tymczasem zapraszam do drugiej części zdjęć, tym razem obejmującą pobyt na Riwierze Makarskiej.
Dodaj komentarz